Przepraszam cię, Basiu
Jak zwykle poleciała z rykiem do mamy, a przecież nie zrobił jej nic takiego. Rzeczywiście popchnął, może trochę za mocno, ale kto mógł przewidzieć, że walnie głową w kaloryfer.
Do pokoju weszła Basia. Wyglądała jak jednorożec. Mina zbolała, ale pełna godności. Sama cierpiąca niewinność. Nie dziwota, że się wszyscy litują. A tak w ogóle, to ją chyba mama bardziej kocha. Nic tylko głaszcze, tuli, szepce coś na uszko, kupuje różne spinki, kokardki i różne takie babskie głupoty.
Jak zwykle w chwilach smutku Maciek wdrapał się „do siebie”, czyli na wyższe piętro łóżka. Wtulony w kolorowe poduszki nie przestawał użalać się nad sobą a łzy, jakby tylko na to czekały - kap, kap, kap z pięterka wprost na parter do Basi.
Jednorożec poruszył się niespokojnie - Nie płacz, już mi przeszło.
- Jejku, ona myśli, że ja tak z żalu nad nią - Maciek poczuł się nieswojo.Teraz dopiero zainteresował się siostrzanym guzem.
- Dobrze, że walnęłaś czołem, a nie tyłem głowy - stwierdził z miną fachowca. - Tak jest znacznie bezpieczniej.
Zbiór siedemdziesięciu czterech opowiadań, których tematem jest przeżywanie roku liturgicznego w rodzinie oraz codzienne radości i problemy zapracowanych rodziców, bardzo „młodej duchem” babci oraz dzieci - dziewięcioletniego Maćka i pięcioletniej Basi. Każda z opowieści kończy się niespodzianką: wierszem, zagadką, modlitwa czy scenariuszem przedstawienia do domowego teatrzyku.